PureStyle.pl

PRZEGLĄD ROKU, CZYLI 16 RZECZY, KTÓRE UDAŁO MI SIĘ ZROBIĆ W 2016 ROKU

Artykuł trochę spóźniony, jednak bardzo chciałam go napisać i opublikować. W tamtym roku zrobiłam dokładnie to samo, usiadłam wygodnie z kubkiem gorącej herbaty w dłoni, otworzyłam kalendarz z minionego roku, przejrzałam go, i spisałam wszystkie rzeczy, które udało mi się zrealizować w 2015 roku. Sprawiło mi to nie tylko dużo frajdy, ale też pozwoliło dostrzec i przypomnieć rzeczy, o których dawno już zapomniałam, a z których naprawdę byłam dumna.

Zobacz: Podsumowanie minionego roku, czyli 8 rzeczy, które podpowiedzą Ci, że to był dobry rok

Dlatego, pomimo, że mamy już drugi tydzień stycznia, absolutnie nie chciałam rezygnować z tego artykułu i dzisiaj, nie oszukując Was, po kilku już próbach, siedzę wygodnie w swoim ulubionym fotelu z kocykiem na nogach i kalendarzem w dłoni (brakuje mi tylko kota na kolanach), biorę się za przegląd 2016 roku, który był dla mnie wyjątkowo dobry. I z pewnością wielu rzeczy w tym momencie jeszcze nie pamiętam, jednak już czuję, że to był szczególnie ważny dla mnie czas, bo wiem, że w końcu postawiłam na siebie i zaangażowałam się w swoje marzenia i cele, w taki sposób, w jaki powinnam to zrobić od dawna. Nie przeciągając tego i tak długiego wstępu, zacznijmy przegląd roku 2016.

 

PODUMOWANIE 2016 ROKU

 

STYCZEŃ

PODRÓŻ DO TAJLANDII

Tajlandię miałam ogromną przyjemność odwiedzić już po raz drugi. O tej podróży możecie poczytać i obejrzeć zdjęcia przechodząc do artykułu: 5 rzeczy, których warto spróbować w Tajlandii.

Uważam, że Tajlandia jest świetnym miejscem wypadowym, jeśli chcesz poczuć egzotykę, w kraju który jest względnie bezpieczny, marzysz o pysznym jedzeniu, pięknych wschodach i zachodach słońca oraz do tego nie chcesz wydawać na to wszystko fortuny.

Koniecznie zajrzyj do artykułu, jeśli chcesz poczytać więcej, nie chciałabym się tutaj powtarzać, bo czuję, że ten artykuł i tak będzie bardzo długi.

 

ORGANIZACJA I PROWADZENIE ZAJĘĆ JOGI DLA KOBIET W CIĄŻY

Chcąc prowadzić zajęcia dla kobiet w ciąży, wysłałam maile z moją propozycją do chyba wszystkich szkół jogi w Warszawie. Odezwała się tylko jedna. Po rozmowie z właścicielką, postanowiłam jednak, ze wynajmę od niej salę i sama zorganizuję takie zajęcia. Problem był taki, że wszystkie godziny poranne i wieczorne były zajęte. Zajęcia zatem odbywały się w środku tygodnia i w środku dnia. Swoją drogą, jeśli ktoś pisze do Was maile, a Wy nie jesteście zainteresowani, podejmijcie minimalny wysiłek i odpiszcie dosłownie w jednym zdaniu, że nie jesteście zainteresowani, cokolwiek. To naprawdę wiele czasu nie zajmuje, a robi bardzo dużą różnicę.
Nie wiedziałam z jakim odzewem spotkam się na tych zajęciach. Nie mam swoich dzieci, nie byłam nigdy w ciąży. „Skąd możesz wiedzieć czego potrzebują te kobiety?” – słyszałam dość często. Jednak chęć poznania tych kobiet była silniejsza. Kobiety w ciąży, pomimo, że krąży wokół nich dużo negatywnych opinii (mam na myśli częste humory i narzekania), to bardzo wdzięczny „temat”. Współpracuje się z nimi wybornie. Ich aura jest niesamowita. One naprawdę chcą zrobić dla siebie i swojego maluszka coś dobrego. Po każdych takich zajęciach i ja byłam niesamowicie uspokojona i zadowolona.

 

LUTY

POKONANIE LĘKU I NAUKA JAZDY NA NARTACH

Przez kilka lat jeździłam na snowboardzie. Pierwsze 2 lata to była bardziej walka z deską, gdyż nie miałam pojęcia jak ułożyć ciało, jak wciąż nie upadać i nie mieć tysiąca siniaków na przysłowiowych 4 literach. Dopiero w trzecim roku nauki zainwestowałam w instruktora. To był strzał w dziesiątkę! Wzięłam 2 lekcje po dwie godziny i w końcu dowiedziałam się jakie popełniam błędy i jak mogą nad nimi pracować. Jednak po kilku godzinach codziennej jazdy, zauważyłam, że strasznie cierpi moje prawe kolano i biodro. Do tego stopnia, że nie byłam w stanie wejść na matę przez kilka tygodni.

A to nie snowboard był moim priorytetem tylko joga. Nie chciałam rezygnować z tych zimowych wyjazdów, więc postanowiłam wypróbować narty. I od razu, wiedziałam co zrobię. Zapisałam się do szkółki narciarskiej dla kompletnie początkujących i codziennie przez 3 godziny, 6 dni, jeździłam z grupką innych początkujących narciarzy i włoskim instruktorem. Nie było to dla mnie takie proste, bo niezwykle cenię sobie swobodę i niejaką wolność, której tutaj mocno mi brakowało. Jednak wiedziałam, że jest to dobry kierunek i wybrałam świadomie taki styl spędzenia wolnego czasu. Nie żałowałam i w tym roku mam zamiar wykorzystać wszystkie lekcje udzielone mi przez uroczego Bruno, którego mam nadzieję spotkać na stoku również w tym roku :).

 

MARZEC

ŚWIĄTECZNY WYJAZD JOGOWY

Mieszkam w Warszawie, a moja najbliższa rodzina urzęduje w UK i na zachodzie Polski. Nie mam nikogo przy sobie, i jako że na święta nie udało nam się spotkać w jednym miejscu, postanowiłam spędzić je zupełnie inaczej niż dotychczas. Wpisałam w google „świąteczny wyjazd jogowy 2016” i nie szukając zbyt długo, zadzwoniłam do jednej ze szkół i zarezerwowałam miejsce na warsztacie. To było coś zupełnie nowego i bardzo podobało mi się przeniesienie z roli nauczyciela do roli ucznia.

Codziennie medytowaliśmy, ćwiczyliśmy jogę dwa razy dziennie, jedliśmy mikroskopijne porcje jedzenia (uświadomiło mi to, że organizm jest w stanie przyzwyczaić się do wielu rzeczy), dużo spacerowałam i oddychałam świeżym powietrzem. Nie wiem czy chciałabym powtórzyć kiedyś taki wyjazd, jednak ten w marcu dał mi bardzo dużo. Dzięki niemu zauważyłam również jakie są oczekiwania osób zapisujących się na takie warsztaty, co mam zamiar wykorzystać jeszcze w tym roku ;). Szczegóły wkrótce!

 

KWIECIEŃ

DWIE ROZMOWY ZAKOŃCZONE SUKCESEM – ROZPOCZĘCIE PRACY W KLUBIE PREMIUM – PROWADZENIE ZAJĘĆ W JĘZYKU ANGIELSKIM

Pod koniec marca, moja ukochana kosmetolog (Natalia Mierzwa), poinformowała mnie, że w centrum Warszawy szykuje się niezły projekt o charakterze Wellness – Fitness. Nie mając pojęcia czy szukają kogoś na stanowisko instruktora jogi, przygotowałam CV i wysłałam maila do managera klubu. Nikt się nie odezwał. Wysłałam wiadomość przypominającą. Zadzwonił telefon, a następnego dnia byłam już na rozmowie. Kolejnego dnia prowadziłam już zajęcia próbne. Szybko złapałam kontakt z klubowiczami i w następnym tygodniu zaczęłam prowadzić tam regularne zajęcia jogi, które trwają do dziś.

Jakoś w kolejnym tygodniu odkryłam jeszcze jeden klub, który dopiero co się otworzył. Trudno było mi się z nimi skontaktować, ale w końcu się udało i również zostałam zaproszona na rozmowę. Mieli już nauczyciela jogi, ale potrzebowali jeszcze jednego. Rozmowa przebiegła bardzo przyjemnie i zaproponowano mi pracę, na którą jednak się nie zgodziłam. Były to zajęcia niedzielne, a jako że bardzo cenię sobie wolny czas i często wyjeżdżam na weekendy, nie chciałam podejmować się czegoś, co by mnie blokowało i z czym nie czułabym się swobodnie.

Dodatkowo w tym czasie zgłosił się do mnie Portugalczyk, który zainteresowany był zajęciami prywatnymi. To był mój pierwszy anglojęzyczny klient. Język angielski znam, ale jak nie używam na co dzień to zapominam masę słów i brakuje mi płynności – tak ważnej w prowadzeniu zajęć. Mimo to, następnego dnia poprowadziłam te zajęcia i byłam z siebie niezwykle dumna! Okazało się, że miało mnie to przygotować na coś większego. W kolejnym tygodniu na zajęcia grupowe przyszło dwóch obcokrajowców, a manager klubu zapytał mnie czy dam radę poprowadzić zajęcia w języku angielskim. Jasne, że dam! Ale najpierw muszę udać się szybko do szatni i wziąć 5 głębokich oddechów. Tak to było ;).

 

MAJ

CZAS DLA SIEBIE I RODZINY

Wyjazd do mamy i spędzenie z nią kilku dni, to z pewnością coś co zapamiętałam z minionego roku. Czas wolny, odpoczynek i chwile spędzone z bliskimi to dla mnie bardzo ważny i wyjątkowy czas. Nie może go zabraknąć. W maju bardzo dużo pracowałam nad swoją formą. Przeglądając teraz mój kalendarz zauważyłam, że w maju praktykowałam dynamiczną jogę, regularnie 6 dni w tygodniu po średnio 60-70 minut (tak, zapisuję takie rzeczy).

Dlatego Dzień Mamy stanowił dla mnie świetną okazję, aby na moment oderwać się nie tylko od własnej intensywnej praktyki, ale też od nauczania jogi, i dzięki temu restartowi, powrócić ze świeżą głową i zregenerowanym ciałem.

 

CZERWIEC

URODZINOWY WYPAD NA SARDYNIĘ

Sardynia od dawna była na mojej liście miejsc do odwiedzenia. Jako że w zeszłym roku skończyłam piękną liczbę 30 lat, okazja nie mogła być bardziej idealna!

Było słonecznie, gorąco (co nie bardzo akurat lubię), pusto (cudownie, bo nie lubię tłumów), i zachwycająco. Na blogu mogliście poczytać o ciekawych badaniach przeprowadzonych właśnie w Sardynii, oraz obejrzeć kilka zdjęć z tej uroczej włoskiej wysepki.

Zajrzyj do: 30 życiowych lekcji na 30 urodziny 

oraz: Przepis na długowieczność według Sardyńczyków, czyli jak żyć długo i zdrowo

 

LIPIEC

SPOTKANIA

Aż sama się zdziwiłam jak często udało mi się spotkać na spacerach, luźnych rozmowach przy kawie i herbacie z moimi bliskimi i znajomymi w lipcu. Życzyłabym sobie, aby w tym roku było więcej takich miesięcy.

Mogę jeszcze dodać, że praca, którą wykonuję, pozwala mi na nawiązanie relacji z cudownymi osobami, którzy stają się moimi przyjaciółmi i z którymi widuję się również poza matą. To naprawdę wielki przywilej i szczęście, gdy w pracy możesz poznać wyjątkowych ludzi, a następnie budować z nimi głębokie relacje. Za ten miesiąc jestem chyba najbardziej wdzięczna. To był naprawdę piękny czas.

 

SIERPIEŃ

GÓRY

Coś, co kocham. Góry latem. W zeszłym roku postanowiłam, że zrobię wszystko, aby wyjechać w góry co najmniej 2 razy do roku. Raz, zimą, i raz latem. Jako, że kocham włoski klimat (i jedzenie!), włoskie Alpy stanowią dla mnie idealne miejsce wypadowe!

W sierpniu wybrałam się do ukochanej już Madonny d’Campiglio. Było dużo spacerów i wspinaczki, czyli coś co kocham. Świeże powietrze, zapierające dech w piersiach widoki, pogłębiony oddech, palące mięśnie nóg, pyszna pizza i porządna dawka witaminy D. Te 3 dni naładowały mnie na co najmniej kolejny miesiąc. Było cudownie. To z pewnością hit sierpnia!

Kilka zdjęć z tego wyjazdu mogliście zobaczyć na moim instagramie: Instagram: @mmyoga.pl

 

WRZESIEŃ

OTWORZENIE KANAŁU NA YOU TUBE

Myślę, że ten punkt to hit i numer jeden minionego roku. Obaw było naprawdę wiele. Jednak jeśli śledzisz mojego bloga, to wiesz, że napisałam o tym osobny artykuł. Artykuł, w którym podzieliłam się z Wami moimi obawami i małymi strachami, które jednak nie powstrzymały mnie od publikacji pierwszej lekcji jogi na YT.

Zobacz: Jesteś wystarczająco dobry, czyli 8 praktyk, które pomogły mi wyjść do ludzi i nabrać pewności siebie

Kocham jogę poranną i wiedziałam, że właśnie taki filmik powinien pojawić się jako pierwszy na moim kanale. I tak się stało. W tej chwili, trochę ponad 4 miesiące od dodania tego filmu, ponad 4 tysiące osób zasubskrybowało mój kanał, a filmiki zostały odtworzone prawie 300 tysięcy razy. Te liczby szokują mnie do tej pory. Nie jestem w stanie wyrazić swojej wdzięczności za każdego widza, za każdą łapkę w górę, za każdy komentarz. Mam najlepszych „studentów” na świecie!

Kanał na YT: Małgorzata Mostowska 

 

PAŹDZIERNIK

ZADBANIE O ZDROWIE

Od wielu lat mam problemy ze skórą. Ostatnimi miesiącami trochę większe. Możecie nie wierzyć, lecz wciąż szukam głównego sprawcy trądziku i ogromnej wrażliwości mojej skóry. W październiku, zrobiłam w końcu badania na alergie pokarmowe. Myślałam, że w końcu dowiem się skąd te ciągłe wysypy. Nic mi nie wyszło. Dowiedziałam się, że jeśli nie alergie, to na pewno nietolerancje pokarmowe. Zrobiłam. Wyszło kilka rzeczy, których w zasadzie i tak nie jadam.

Odżywiam się zdrowo, wysypiam się, dbam o siebie, stosuję naturalną pielęgnację, hormony jak najbardziej w normie, praktykuję jogę. Skąd zatem te ciągłe problemy? Pomimo, że jeszcze nie udało mi się w 100% ustalić, co jest przyczyną moich skórnych dolegliwości, to z pewnością październik był tym miesiącem, w którym w końcu udało mi się wykluczyć wiele rzeczy, które obwiniałam za mój stan cery.

 

LISTOPAD

UZYSKANIE ZAROBKÓW NA SATYSFAKCJONUJĄCYM POZIOMIE

Z dwóch powodów. Po pierwsze, bo prowadziłam wyjątkowo dużo zajęć w tym miesiącu, i po drugie, bo podniosłam stawkę. Wiecie jak to jest, kiedy ktoś zadaje Wam pytanie „Ile zarabiasz?”. W Polsce jest to trochę temat tabu i o zarobkach się nie rozmawia. A ja jednak bym chciała. Bo jako nauczyciel jogi, powinnam działać z czystego serca i nie pobierać zbyt dużych wynagrodzeń. Takie myśli krążyły w mojej głowie, serio.

Chciałam po prostu nauczać jogi, dzielić się moją pasją i zarażać ludzi pozytywną energią. Nie chciałam przedstawiać im kwoty, która zniechęci ich do praktyki i spotkań ze mną. Ale z czasem, gdy zaczęłam prowadzić coraz więcej zajęć, miałam coraz mniej czasu dla tych wszystkich osób i sama musiałam z niektórych rezygnować.

Mój partner, który jest znacznie bardziej biznesowy niż ja, dał mi świetną radę: „Podwyższ cenę, masz większe doświadczenie, dajesz z siebie naprawdę wiele, więc i kwota za zajęcia rośnie, to całkiem normalne, i jeśli komuś zależy na spotkaniach z Tobą, bez problemu przyjmie tę informację”. Podniosłam zatem kwotę za zajęcia (choć nie u wszystkich, bo głównie u nowych osób i tych, do których musiałam daleko dojeżdżać). Dzięki temu miałam więcej czasu dla siebie i w końcu udało mi się osiągnąć taki poziom zarobków, który był dla mnie satysfakcjonujący. To wspaniałe uczucie zarabiać na życie pracując w sposób, który się kocha.

 

GRUDZIEŃ

SPOKÓJ UMYSŁU I PRZYGOTOWANIE DO ŚWIĄT

Grudzień był spokojnym miesiącem. Miałam trochę czasu na spotkania ze znajomymi, 3 dniowy wypad w góry (i pierwszy „duży” śnieg!), spokojne nagrywanie filmików (choć tylko w w pierwszej połowie miesiąca), własną praktykę jogi, domowe zdrowe gotowanie, trochę pracy (lecz z pewnością mniej niż w listopadzie), spacery, świąteczne porządki w domu, pozbycie się kilku zbędnych rzeczy, przeczytanie świetnej książki (recenzja niebawem na blogu!), co półroczną wizytę u dentysty i ginekologa, odkrycie wybornego miejsca z tajską kuchnią na mapie Warszawy, oraz wcześniejsze przygotowanie do Świąt, co oznaczało, zakup prezentów przed świąteczną gorączką.

Niby nic szczególnego się nie działo, a jednak ten miesiąc również uważam za udany, bo tak właśnie wygląda przecież nasze życie. Składa się z pojedynczych momentów, których być może nie zapamiętujemy jakoś szczególnie, ale które budują nasz poziom zadowolenia z życia, nasze zdrowie, samopoczucie i spełnienie.

Ponadto oczywiście jestem dumna z tego, że udało mi się codziennie praktykować jogę i medytować, oraz niezmiennie dokonywać zdrowych wyborów żywieniowych, jednak o tym piszę tak często na blogu, że nie chciałam tworzyć osobnego akapitu :).

 

Jako że nie miałam okazji złożyć Wam noworocznych życzeń, to z opóźnieniem, a jednak jak najbardziej szczerze i od serca, życzę Wam, aby ten 2017 rok był przynajmniej tak dobry, (albo też lepszy) jak 2016 rok. Abyście budowali głębokie poczucie szczęścia każdego dnia, nie rezygnowali ze swoich marzeń i celów, i mieli na tyle dużo odwagi i wytrwałości, aby doprowadzać je do końca.

Bądźcie szczęśliwi i zdrowi. Ściskam Was ciepło.
Gosia

Kup licencję

Podobne wpisy