Z pewnością zdajesz sobie sprawę z ogromnej mocy Internetu i jego gigantycznego wpływu na stosunki międzyludzkie. Internet towarzyszy Ci przy okazji wyszukania nowych informacji, robienia zakupów czy komunikacji z innymi ludźmi. Korzystasz z co najmniej jednego serwisu społecznościowego, przez który kontaktujesz się ze znajomymi. To nic dziwnego, bo portale typu Facebook czy Twitter cieszą się bardzo dużą popularnością i to nie korzystanie z nich jest teraz rzeczą bardzo rzadko spotykaną.
Będąc ostatnio w grupie czterech kobiet, uczestniczyłam w rozmowie, której wycinek przedstawiam poniżej:
– jak jesteś zapisana na Facebooku, bo nie mogłam Cie znaleźć?
– nie mam konta na Facebooku
– a gdzie masz konto? Pewnie na Naszej Klasie! (śmiech)
– nie mam konta na naszej klasie, na żadnym portalu mnie nie znajdziesz, nie mam na to czasu
– (najpierw cisza, później zdziwienie) a masz w domu komputer?
-…
Ta krótka rozmowa świadczy o tym, że nie udzielanie się na wspomnianych portalach jest czymś dziwnym i nawet podejrzanym. Większość osób po prostu traktuje te portale jak dzienniczki, opisując swoje codzienne zdarzenia, spostrzeżenia, emocje a nawet wszystkie czynności wykonywane w ciągu dnia („w końcu wstałem”, „jem obiad”, „na spacerze”, „kino!”, „nie ma mnie”, „zła!”, „Dentysta! Trzymać kciuki!”, „idę spać, dobranoc” itd.). Czy naprawdę mamy potrzebę dzielenia się swoim życiem z dwustuosobową grupą znajomych, z których nawet połowa spotykając nas na ulicy zamiast powiedzieć „cześć” odwróciłaby głowę?
Otóż okazuję się, że osoby będące bardzo aktywne w sieci, w realnym życiu mogą nie mieć kogoś, do kogo te słowa czy wpisy mogłyby być skierowane. Korzystają zatem z możliwości podzielenia się swoimi czynnościami z wirtualnymi znajomymi.
W zasadzie to próbuję Was uczulić na to co piszecie i jakie zdjęcia umieszczacie w sieci, bo coraz więcej pracodawców wykorzystuje właśnie Internet do wyszukiwania informacji o swoich potencjalnych pracownikach. Wystarczy, że będą znać wasze imię i nazwisko. Ewentualnie jeśli ukrywacie się pod pseudonimem, inicjałami czy czymkolwiek innym z pewnością istnieje masa innych sposobów na znalezienie Waszej osoby w sieci. Pomyślcie zatem przed opublikowaniem posta lub też zdjęcia, czy jeśli Wasz szef miałby to zobaczyć, czy nadal bylibyście chętni do publikacji?
Podobne wpisy
-
Kreowanie wizerunku, od czego zacząć?
-
5 sposobów, aby zmotywować się do praktyki jogi (gdy naprawdę Ci się nie chce)
-
Jak ważny w postrzeganiu człowieka jest kontakt wzrokowy? Część I
Wiem… Nie jestem aż do tego stopnia uzależniona od Facebooka, poza tym, nie mam wcale ochoty zdawać komukolwiek sprawozdania z każdego dnia i każdej pojedynczej czynności, ze wszystkimi szczegółami… Na FB umieszczam tylko moje wiersze, artykuły, rozprawy filozoficzne – oraz kontaktuję się z ludźmi, których znam w prawdziwym życiu. Jest to mała garstka znajomych, z którymi mam sporadyczny tylko kontakt. Poza tym, mam profil ukryty i osoby nie będące moimi znajomymi na FB, nie widzą nic poza imieniem i nazwiskiem oraz zdjęciem profilowym, a dla każdego pojedynczego posta na ścianie ograniczam publiczność za pomocą odpowiednich opcji. Problem w tym, że niestety, nie da się usunąć z sieci wszystkich informacji na mój temat, których nie chciałabym tam widzieć – to dlatego, że np. Google i inne serwisy śledzą każdy mój ruch i automatycznie podają do wiadomości publicznej wszelkie moje poczynania w Internecie… Praktycznie Google jest mistrzem szpiegowania ludzi w sieci – wystarczy wpisać w wyszukiwarkę imię i nazwisko – i jeżeli ktoś ma tak oryginalną kombinację tychże, że w całym Internecie nie ma drugiej osoby o tej samej tożsamości, to od razu wiadomo, o kogo chodzi – i pojawia się wszystko na nasz temat; informacje skanowane ze wszystkich stron, które odwiedziliśmy odkąd w ogóle zaczęliśmy korzystać z Internetu… ;/- To z kolei sprawia, iż nie jesteśmy już anonimowi, ale perfekcyjnie rozpoznawalni, gdziekolwiek na świecie; nie ma gdzie się ukryć i żyć incognito – chyba że w sieci udzielamy się wyłącznie pod pseudonimem… Ja jednak stawiam sobie za punkt honoru przyznawać się publicznie do mojej tożsamości i nigdy nie ukrywam się pod pseudonimem ani też nie piszę jako anonim na forach i komentując na blogach… Natomiast moją poezję to już absolutnie podpisuję imieniem i nazwiskiem, coby nie było wątpliwości co do jej autorstwa… Jednak w przeszłości zdarzało mi się wypowiadać się publicznie na tak zwane drażliwe tematy, a moje poglądy wówczas jeszcze były dość pretensjonalne i nie do końca wyrobione; w miarę upływu czasu zmieniały się i kształtowały dopiero – i kiedy w końcu zdałam sobie sprawę z tego, jakie głupoty kiedyś pisałam w Internecie i jak one mogą teraz zaważyć na moim wizerunku, jaki chciałabym projektować – niestety, było już za późno… Usunęłam tylko to, co dało się usunąć – reszta jednak nadal jest dostępna i jest tego za dużo, żeby w ogóle to jakoś ogarnąć i zorganizować… Nie bardzo mogę się łudzić, że jak zamieszkam w innym kraju, gdzie nikt mnie nie zna, nikt nic o mnie nie wie – to jestem wolna i mogę być, kim chcę i robić, co mi się podoba – i nikomu nic do tego – bo ci, którzy mnie znają z Internetu, i tak mnie rozpoznają na ulicy… Zero prywatności dla kogoś, kto ma tak charakterystyczne rysy i aparycję w ogóle, a do tego tak oryginalną kombinację imienia i nazwiska, że praktycznie nie uniknie rozpoznawalności na skalę międzynarodową… ;/- Trzeba się zatem pogodzić z faktem, że jest się praktycznie osobą publiczną, zupełnie jak ludzie z showbiznesu czy inne znane osobistości… Mimo iż – w przeciwieństwie do tychże, posiadających wielkie bogactwa – człowiek jedyne, co posiada, to wielkie długi i wielkie problemy… ;/- Mimo że nie ma nawet pracy i tylko cudem jakowymś jeszcze nie wyleciał na ulicę, utrzymując się tylko ze świadczeń socjalnych… ;-*
Tak, Internet to zarazem wspaniały wynalazek, bez którego nie wyobrażam sobie życia w dzisiejszym świecie – i zręcznie zastawiona pułapka na naiwnych biedaków oraz wiecznie narzekających na system przedstawicieli klasy średniej, w którą to pułapkę wpadają oni jako muchy w pajęczynę… Analogia między siecią pajęczą a siecią internetową jest bowiem bardzo prosta i logiczna: z żadnej z nich nie ma już wyjścia; nie ma odwrotu… Kto raz dał się usidlić – ten już nie ma szansy na uwolnienie się… Można to interpretować dwojako: po pierwsze, jako: Internet uzależnia – po drugie: cokolwiek robimy w Internecie, miejmy się na baczności…! Jeśli bowiem komuś zachce się szpiegować nas online, to ma nas jak na talerzu… ;/-
Pozdrawiam!
A.B., Kraków
P.S.:
Są ludzie, ktrórzy muszą spowiadać się ze swojego życia codziennego na portalach społecznościowych… Są to zazwyczaj osoby samotne, szukające w sieci tego, czego nie daje im szara rzeczywistość dnia powszedniego… Są to również osoby o bardzo niskiej samoocenie, potrzebujące akceptacji społeczeństwa, aby się dowartościować… Jednak nie każdy, kto jest samotny, odczuwa taką potrzebę…
Jestem i zawsze byłam – pozornie tylko – zaszczutą szarą myszką, ale tylko dlatego, że nikt nigdy nie był zainteresowany poznaniem mnie jako człowieka; nikogo nie obchodził i nie obchodzi mój charakter, moje gusta, mój punkt widzenia i to, że ja też mam coś do powiedzenia na każdy temat… Wręcz przeciwnie, zawsze traktowano mnie z góry, z wyraźną pogardą – nikt nigdy się ze mną nie liczył absolutnie, a wokół siebie miałam zawsze tylko samych wrogów, bez cienia przesady… Mimo to, pozostałam indywidualistką i od zawsze w ludziach cenię przede wszystkim charyzmę, niezależność myślenia i otwartość, tolerancję – a nawet więcej, akceptację odmienności… Siłę charakteru, siłę woli itd. Nic więc dziwnego, iż poszukuję towarzystwa ludzi o podobnej do mojej osobowości oraz mentalności… Intelektualistów, indywidualistów, non-konformistów… Do tego celu służy mi właśnie Internet. Przez pewien czas nawet zarabiałam na życie udzielając korepetycji z hiszpańskiego na odległość – przez Internet… Języka hiszpańskiego nauczyłam się również dzięki Internetowi, samodzielnie, a w tym roku zdałam z niego egzamin DELE na poziomie C1… Z tego względu uważam go za rzecz wręcz niezbędną dla codziennego funkcjonowania w rzeczywistym świecie – jednak bez przesady… ;-*
Dziękuję za obszerny komentarz ;)
Bardzo podoba mi się Twoje porównanie sieci internetowej do tej pajęczej, uważam, że jest to niezwykle trafne zestawienie.
Rzeczywiście Internet daje nam dzisiaj wiele możliwości i pozwala spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy.
Nie przejmuj się swoimi dawnymi wypowiedziami, ponieważ świadczą one jedynie o tym jaka byłaś i jak myślałaś kiedyś, a warto patrzeć na siebie poprzez pryzmat tego co jest, i się dzieje teraz.
Polecam Ci przeczytać artykuł, który właśnie do tego nawiązuje:
https://purestyle.pl/zyj-tu-i-teraz/
Pozdrawiam serdecznie :)