Jestem! To pierwsze słowo, które nasuwa mi się kiedy piszę ten artykuł. Świeżo po powrocie z ponad miesięcznej wyprawy do Indii, chce podzielić się z Wami moimi wrażeniami z tego jakże oryginalnego i ciekawego kraju. To nie był najłatwiejszy miesiąc. Mogłabym nawet zaryzykować i napisać, że był to jeden z najtrudniejszych okresów w moim życiu. Nie byłam na to wszystko gotowa.
Zetknięcie z zupełnie odmienną kulturą, oderwanie od rodziny i przyjaciół, choroba, niezrozumienie, bezsilność. Do tego dużo nauki, pracy, praktyki. Ale jeszcze nie to było najtrudniejsze. Najtrudniejsze było skonfrontowanie moich wyobrażeń z tym, co naprawdę mnie spotkało. Jedno jest pewne: wracam silniejsza i jestem gotowa na więcej!
Rishikesh – święte miasto
Na swój pobyt w Indiach wybrałam Rishikesh, miasteczko, którego nazwę tłumaczy się jako: „miejsce, gdzie medytowali starożytni mędrcy”, miejsce kojarzone z jogą, medytacją oraz pielgrzymkami. Rishikesh leży u podnóża Himalajów, a jako że kocham góry, dla mnie było to idealne połączenie.
Do tego święta rzeka Ganges i w związku z tym święte miasto. W takim mieście obowiązują pewne zasady: nie kupisz ani nie zjesz nigdzie mięsa jak i nie kupisz i nie napijesz się nigdzie alkoholu. Mnie akurat specjalnie to nie przeszkadzało, ale dla niektórych ten miesiąc był swego rodzaju detoksem ;).
Sałatka ze świeżych warzyw i sok z pestek granata w jednej z indyjskich restauracji.
Pyszna sałatka i piękny widok na Gangę z Little Buddha Cafe w Rishikesh.
Ludzie w Rishikesh okazali się bardzo życzliwi i bezproblemowi, otwarci i zawsze chętni do rozmowy. Jeśli mówisz coś o problemach, usłyszysz, że „Nie ma problemu” i że „Wszystko jest możliwe w Indiach”. Jeśli nie patrzysz pod nogi możesz trafić na „świętą niespodziankę”, bo krowy, które są traktowane wręcz na równi z człowiekiem spacerują swobodnie po całym miasteczku. Jeśli nie trzymasz mocno aparatu, telefonu czy innych drobnych rzeczy, możesz liczyć na to, że jedna z licznych małpek zainteresuje się Twoją własnością, a Ty możesz już jej nie odzyskać.
Indie to niezwykle kolorowy kraj pełen przedziwnych zwyczajów.
CZEGO NAUCZYŁY MNIE INDIE?
Przez ponad miesiąc brałam udział w kursie instruktora jogi, dlatego z pewnością nauczyły mnie poprawności w wykonywaniu poszczególnych pozycji, historii i filozofii jogi, terapii jogą, anatomii, pogłębionej medytacji, rozumienia mantr, różnych sposobów relaksacji… Ale to nie wszystko. Na to byłam gotowa i ta nauka poszła mi dość łatwo i przyjemnie.
Okazało się, że najwięcej nauki wyniosłam z rzeczy, na które przygotowana nie byłam. Codziennie zmagałam się z przeszkodami, które jak później zauważyłam sama stawiałam w swoim umyśle. Bo przecież nie chodzi o to, co Cię spotyka, tylko jak Ty na to reagujesz.
Nie widzimy rzeczy takimi, jakimi są. Widzimy rzeczy takimi, jakimi jesteśmy.
Akceptacja
Od samego początku nie było łatwo. Po kilkunastogodzinnej podróży doleciałam na lotnisko Indira Gandhi w stolicy Delhi, gdzie miała oczekiwać na mnie zamówiona wcześniej taksówka. Jak się możecie domyślić, nie było jej :). Godzina druga w nocy, naokoło pełno obcych twarzy, multum zaczepiających taksówkarzy, ale kogo wybrać, skoro lecąc do Indii nasłuchałam się o wielu niebezpieczeństwach czyhających na podróżujące samotnie kobiety?
Zaufałam intuicji i po około 8 godzinach dojechałam (prawie!) do hotelu, ponieważ okazało się, że pod mój hotel pan taksówkarz nie podjedzie. Skoro tak to w porządku, 200 metrów z bagażami damy radę przejść. No tak, zapomniałam że jestem w Indiach i tutaj raczej nie mogę liczyć na pomoc ze strony mężczyzn. Zmęczona, ale szczęśliwa docieram po kilku minutach do hotelu, myśląc tylko o tym, aby się położyć i odpocząć.
Niestety mój pokój wygląda (i pachnie, a raczej śmierdzi) inaczej niż to sobie wyobrażałam. Próbuję zasnąć, ale przeszkadza mi smród pościeli. Pytam czy mogę dostać czystą, w odpowiedzi słyszę, że pościel została dzisiaj zmieniona. W porządku, może to taki proszek do prania, nie wnikam dalej, ale pytam o najbliższą pralnię. Na moje szczęście okazuje się, że jest tuż za rogiem. Zanoszę wszystko co budzi mój niepokój i od razu jestem spokojniejsza.
Od momentu wylądowania w Delhi moje myśli próbują mnie uspokoić: „Spokojnie Gosia, przecież wiedziałaś na co się piszesz. To nie jest Polska. To nie jest Europa. Poznawaj i ciesz się tym, co Cię spotyka. Nie oceniaj, akceptuj”.
– Zastanów się co jest dla Ciebie teraz najważniejsze? Masz tę wartość?
– Tak, ZDROWIE.
– Co najlepszego możesz zatem zrobić dla swojego zdrowia w sytuacji, która nie jest dla Ciebie najwygodniejsza?
– Obserwować, poznawać, doświadczać, akceptować.
No to akceptuję i cieszę się, a przynajmniej staram cieszyć się z rzeczy, tak odmiennych i w pewnym sensie tak ciekawych.
New Delhi to najbardziej hałaśliwe miasto w jakim miałam okazję przebywać!
Rishikesh – jeden z pierwszych spacerów po przybyciu do miasta.
Rezerwując pokój z widokiem na Gangę, miałam na myśli inne krajobrazy ;).
Tolerancja
Pierwszy dzień, ponad 20 osób z całego świata. Zdążyłam już poznać kilka z nich, ponieważ przyleciałam na dwa dni przed rozpoczęciem kursu. Z Joshem spędzamy najwięcej czasu, świetnie się rozumiemy. Josh jest z Kalifornii i ma podobne zainteresowania. Cieszę się, że od samego początku trafiłam na kogoś tak wyjątkowego.
Okazuje się, że grupa jest bardzo zróżnicowana, a moje wyobrażenie o ludziach podobnych do mnie zaczyna się rozmywać. Licząc na totalne miesięczne wyciszenie bardzo się pomyliłam. Pierwszy tydzień upływa pod znakiem głośnych rozmów, hałasu dobiegającego z ulicy, i niestety pierwszych konfrontacji, których mnie całe szczęście udało się uniknąć. Atmosfera nie zawsze sprzyja medytacji.
– Ludzie są różni Gosia. To, że Ty myślisz w ten sposób nie oznacza, że masz rację. To, że ktoś postępuję odmiennie, również nie oznacza, że postępuje dobrze. Ale też nie oznacza, że postępuje czy myśli źle. Po prostu ludzie są różni, mają inne potrzeby, inne cele, inne rzeczy sprowadziły ich w to miejsce.
Otwieram się zatem na ludzi. Na wszystkich, a przede wszystkim na tych zupełnie różnych ode mnie, bo dzięki temu mogę lepiej poznać siebie. Nie wchodzę w dyskusje, które mogłyby zranić kogoś, kto w nich nie uczestniczy.
– Zamiast oceniać dziewczynę, która swoim agresywnym zachowaniem wszystkich odpycha, zainteresuj się dlaczego tak się zachowuje? Może się bowiem okazać, że za tą agresją stoi strach, który potrafi rozmyć się dzięki szczerej rozmowie, kilku ciepłym słowom i przyjacielskiemu uściskowi.
A wszyscy zastanawiają się co takiego zmieniło się w tej dziewczynie w ciągu tej jednej godziny. Magia.
Holi Day, czyli Festiwal Kolorów w Indiach!
Pozwól kwiatom rozwitnąć!
Indie pokazały mi znacznie więcej niż mogłam przypuszczać. Dlatego postanowiłam podzielić ten temat na dwie części. Część druga, a w niej więcej „indyjskich nauk” już wkrótce na blogu!
Czego nauczyły mnie Indie? Część II już na blogu!