Czego nauczyły mnie Indie? Część II

Drukuj Kategorie: Autor: Gosia

Dzisiaj druga i ostatnia część wpisów z serii: Czego nauczyły mnie Indie? W poprzednim poruszyłam niezwykle istotną kwestię pełnej akceptacji i bezwarunkowej tolerancji. Jeśli jeszcze nie widziałeś pierwszej części możesz zobaczyć ją tutaj: Czego nauczyły mnie Indie? Część I.

Indie zaskakiwały mnie wielokrotnie. To, co wydawało mi się przesadzone lub nietypowe, okazywało się dla mieszkańców zupełnie normalne, a to co dla mnie było codziennością, dla mieszkańców Indii stanowiło coś wyjątkowego. Co w takiej sytuacji robię? Obserwuję, doświadczam, uczę się na tyle, na ile tylko mogę. A dzisiaj przedstawiam Wam kolejne „indyjskie nauki”, które wyniosłam z ponad miesięcznego pobytu w Rishikesh.

 

Nie przywiązywanie się

Josh i ja tworzymy zgrany duet. I chociaż znamy się dopiero kilka dni, oboje czujemy jakbyśmy znali się od lat. Niestety po kilku dniach Josh rezygnuje z kursu, musi wracać do Kalifornii. Pierwsza myśl w mojej głowie: „Co ja bez niego tutaj zrobię?” To nie jest dobra reakcja. Już w tamtym momencie wiedziałam, że muszę to przepracować.

– Filozofia jogi mówi od dawien dawna: nie przywiązuj się do rzeczy, nie przywiązuj się do ludzi, bo to Cię ogranicza. Bądź wolny.

Pomału zaczynam to czuć. Cieszę się, że poznałam tego wyjątkowego człowieka i liczę, że jeszcze się kiedyś spotkamy. Czuję wolność i szczęście.

 

Z moją nauczycielką medytacji Pamelą i jedną z najbardziej odważnych kobiet z jaką miałam do czynienia Emilie!
A na tym zdjęciu prawie cały świat! Indie, Meksyk, Brazylia, Egipt, Nowa Kaledonia, Szwecja i Polska! :)

Cierpliwość

Dwa tygodnie za mną. Zaczynam powolutku rozumieć tutejszą kulturę. Nauczona organizacji i punktualności nie mogłam na początku pojąć dlaczego tutaj te dwa słowa są zupełnie inaczej postrzegane. Mam umówiony ajurwedyjski masaż u najbardziej znanego w Rishikesh masażysty na godzinę 20 i robię wszystko (wraz ze zwolnieniem się z ostatnich 10 minut zajęć), aby na niego zdążyć. Godzina 20:10, a ja nadal czekam. W końcu Vicky (bo tak nazywał się cudowny Pan masażysta) wychodzi do mnie z informacją, że jeszcze 15-20minut i będzie miał dla mnie czas. To po co się umawiać na 20? Słyszę później, że to normalne i nikt się na to nie złości.

Nie ma stresu z powodu 15 czy 20 minut opóźnienia. Następnym razem przełamuję swoją strefę komfortu i przychodzę 15 minut później. Okazuje się, że Vicky już czeka, ale nawet nie wspomina o moim spóźnieniu tylko z uśmiechem zabiera się do pracy.

Tak jest wszędzie. Bez pośpiechu, bez ponaglania, bez stresu. Zaczyna mi się podobać. Zaczynam odnajdować w sobie więcej spokoju i cierpliwości. Czekam tu, czekam tam. Nie denerwuję się i doceniam chwilę, którą właśnie dostaję. Obserwuję, uczę się, doświadczam. Jest dobrze.

 

 

 

 

Obserwacja zamiast oceny

Kultura Indii zaskakuje mnie od pierwszego dnia. Jest hałaśliwie. Na drodze nie ma przepisów. Masz wolne, jedziesz. Nie masz, też jedziesz, a przynajmniej próbujesz. Na ulicach taksówki, tuk-tuki, ciężarówki, krowy, psy, spacerujący ludzie, rowery, motory… a wszyscy, którzy posiadają klakson, używają go średnio raz na 5 sekund. Moja podróż z Delhi do Rishikesh upływa zatem pod znakiem bólu głowy. Jednak ostatnie dwa tygodnie nawet nie słyszę dobiegających zewsząd klaksonów.

Pomimo, że na zewnątrz jest 30 stopni, pamiętam, że moje ramiona jak i kolana powinny być zakryte. Męczy mnie to strasznie, czuje się w jakiś sposób ograniczona i pozbawiona wolności. Jednak przez ostatnie dwa tygodnie nie wyobrażam już sobie wyjścia na miasto w spodenkach czy bez szala zasłaniającego moje ramiona.

Wiedziałam, że w Indiach czystość jest inaczej rozumiana. Jednak to, co zobaczyłam to było znacznie więcej, niż sobie wyobrażałam… Brud, smród i wszędzie unoszący się kurz to indyjska codzienność, do której również można się w jakiś sposób przyzwyczaić. A na pewno w taki, że po pewnym czasie przestaje się obsesyjnie o tym myśleć.

Obserwuję życie mieszkańców Indii i staram się tego nie oceniać. Dlaczego? Bo moja ocena w wielu przypadkach mogłaby być negatywna, a ja nie chcę skupiać się na rzeczach, które mnie w żaden sposób nie wzbogacają. Zauważam jakiś nawyk i obserwuję. Nie walczę z nim. Na początku moje ciało silnie reaguje na dziwne zachowania i to, co mnie spotyka. Jednak po czasie to wszystko odchodzi.

Jeśli będziesz oceniać, sprawisz, że ta myśl pozostanie z Tobą na dłużej (bo będziesz się na niej skupiać). Jeśli będziesz obserwować, pozwolisz temu czemuś przyjść, jak i odejść. To naturalny proces, który wymaga od Ciebie pozostania świadomym i obecnym. Tu i teraz. Joga bardzo w tym pomaga.

 

 

 

 

Wdzięczność

Temat wdzięczności była na blogu poruszany już dwukrotnie. Pisałam, że wdzięczność to droga do szczęścia, oraz opisałam 7 sposobów, aby już dziś rozpocząć praktykę wdziędzności. Zatem zagadnienie to nie jest mi obce. Jednak to Indie uświadomiły mi ile tak naprawdę doświadczam szczęścia na co dzień, które przestałam już zauważać.

Czy jestem wdzięczna za to w jakim kraju żyję? Przez miesiąc w Indiach widziałam tyle biedy, ile nie widziałam w całym swoim życiu. Czy jestem wdzięczna za ciepłe, wygodne i czyste łóżko? Czy jestem wdzięczna za pomoc, której doświadczam od obcych mężczyzn? Czy jestem wdzięczna za czystość na ulicach, w sklepach, restauracjach, organizacjach i szpitalach? Czy w pełni doceniam ludzi, którzy sprawiają, że żyje mi się wygodniej i przyjemniej?

 

 

 

Po przybycie do Polski naprawdę poczułam wdzięczność. Całą sobą. Od momentu wylądowania w Warszawie, uśmiech nie schodził z mojej twarzy! :) Cieszyłam się, że jestem z powrotem i cieszyłam się, że mogłam to przeżyć. W pełni doceniłam przepyszne śniadanie serwowane na normalnym talerzu (a nie metalowym jak w Indiach), wygodne łóżko, przepiękny zapach świeżości i lasu, aromat kawy, ciszę na ulicach…

Pomimo, że nie był to łatwy czas, z pewnością jeszcze kiedyś do Indii wrócę! W końcu Indie zajmują zaszczytne siódme miejsce na liście największych państw (pod względem powierzchni) na świecie! Zatem mam jeszcze wiele do zobaczenia!

 

Kup licencję

Podobne wpisy

6 komentarzy to “Czego nauczyły mnie Indie? Część II”

  1. Asia

    Świetnie nadane Gosiu! Pochłonęłam z ciekawością obie części i .. troszkę szkoda że nie planujesz więcej pisać o Indiach. Bardzo mnie ten temat fascynuje bo chciałabym kiedyś odwiedzić to miejsce, a dzięki Tobie już teraz troszkę się udało :)) Ciekawe wnioski z tej wyprawy. Dziękuję raz jeszcze i pozdrawiam Cię serdecznie! Asia z Poznania

    • Gosia Mostowska

      Dzięki Asiu!

      Podejrzewam, że temat Indii będzie jeszcze widoczny w moich wpisach, nawet ze względu na nowo zdobytą wiedzę z zakresu ajurwedy, którą pomimo, że interesuje się już od dawna, dopiero w Indiach naprawdę zrozumiałam!

      Natomiast podczas tego miesiąca nie udało mi się zwiedzić na tyle na ile bym chciała, dlatego pomysł powrotu do Indii jest już w mojej głowie :-)

      Pozdrawiam Cię ciepło!

  2. Dorota

    Gosiu, fantastyczna, szczera relacja!
    Ja też obie części przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem.
    Dzięki za przypomnienie, że nasz kraj, na który tak często narzekamy, w porównaniu z wieloma miejscami na świecie jest istnym rajem :-)
    Pozdrawiam

  3. kantarowska.com

    Gosia, a moze moglabys napisac wiecej o samym kursie instruktora jogi? Jak zorganizowac taki wyjazd, jak to wszystko tam wyglada? Zajecia itp? Ile czasu przed tym kursem praktykowalas juz joge?

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.